piątek, 15 marca 2013

"Ciemniejsza strona Greya" E.L. James

Wydawnictwo: Sonia Draga
Liczba stron: 632
Skąd: E-book
Warto przeczytać: Tak

Monika: Idąc tropem odmóżdżających książek, o których dziś rozmawiałyśmy, może coś o "Ciemniejszej stronie Greya"?
Szczerze to wspomnień po tej książce, oprócz zabicia nadmiaru wolnego czasu, dobrych nie mam...

Marta: Ja się cieszyłam jak dostałam kolejną część, ale powiem szczerze, że moje emocje opadły w trakcie czytania. Teraz widząc na ulicy czy w komunikacji miejskiej człowieka z książką "50 twarzy Greya" czy kolejną częścią w ręku jakoś mnie to zwyczajnie irytuje. Jednak gust i myślenie człowieka w bardzo krótkim czasie może się diametralnie zmienić. Pamiętam, że po przeczytaniu pierwszej części byłam pod wrażeniem i napisałam, że chętnie bym do tego kiedyś jeszcze wróciła. Nie wiem co wtedy myślałam.

Monika: Fakt faktem, że autorka starała się wrzucić do tej książki odrobinę fabuły, ale nie wychodzi jej to szczególnie genialnie. To w dalszym ciągu kiepska "literatura" dla zamkniętych w domu gospodyń domowych.Można by się spodziewać, że autorka powinna poprawić swój warsztat artystyczny, ale niestety wkładanie na siłę postaci negatywnej na dobre tej książce nie wyszło.

Marta: Gospodynie domowe, kobiety, którym może w jakiś sposób zabrakło mężczyzny, nie chcę tu wyrokować to są tylko moje osobiste przemyślenia - może to ma na celu urozmaicić pożycie, dodać pikanterii, odświeżyć stosunki..
Pisząc o postaci negatywnej kogo masz na myśli?

Monika: Jacka Hyde'a, którego udziału w zawirowaniach powieści można łatwo się domyślić. Thiller to to nie jest.

Marta: tak myślałam. Zabieg mający dodać wyrazu i sprawić, że książka stanie się ciekawsza, a nie tylko monotematyczna, a jednak coś nie poszło.

Monika: Kończąc pierwszą cześć, gdy [SPOILER] bohaterowie się rozstali, byłam pewna, że druga część na tym skorzysta, pokazując jakieś głębsze emocje, no szło to opornie. A wracając opisów seksu, są jak zwykle sugestywne, ale przez to nie pozostawiające jakiegokolwiek pola do manewru dla wyobraźni.

Marta: Czyli praktycznie odziera czytelnika z podstawowej czynności, którą daje książka. Nie uruchamia naszej wyobraźni.

Monika: To fakt. A zbaczając: tytuł wskazywałby na to, że nawet postać Christiana jakoś bardziej się wzbogaci, dostanie drugie dno, jakiś wymiar, ale oprócz zagrywek czysto kosmetycznych i paru fragmentów dla zaintrygowania, też niewiele się zmieniło.

Marta: Hmm czy ja wiem... Postać zmieniła się i to znacznie w moich oczach,
aż wydało mi się to w pewnym sensie niemożliwe, że człowiek może się tak zmienić. Trudno jest z dnia na dzień porzucić swoje upodobania, zwłaszcza, gdy ma się tak złożoną osobowość jak Grey.

Monika: Zmieniła się raczej relacja bohaterów, po rostaniu ich związek jakby wkroczył na inną płaszczyznę, taką, którą bardziej rządzi miłość, niż chore pożądanie.

Marta: Tak, ale zauważ, że jednocześnie zmienił się charakter ich związku i charakter Christiana. Nagle z brutalnego mężczyzny, co prawda z zasadami, stał się kochającym i zdolnym do poświęceń gościem, gdzie nigdy wcześniej nie zaznał miłości i tym podobnych uczuć.

Monika: I to mi się wydaje bardzo sztucznym, trochę pod publiczkę robionym zabiegiem. No tak, ten cudowny merysuizm... Nikt nie mógł mu pomóc i nagle oto cudowna Ana wyzwoli Christiana, sprawi, że jego serce wypełni się miłością!

Marta: Wiadomo, zmiana na lepsze, ale trochę się właśnie obawiałam, że tak ta zmiana się będzie odbywać, a wolałabym, żeby to było robione mniejszymi krokami, nie tak gwałtownie o 180 stopni, bo to nie jest do końca realne.
No i Ana, która była cicha i pokorna, nagle zmieniła się w boginię seksu z ciętym językiem i charakterkiem.

Monika: Nie taka drastyczna zmiana byłaby o niebo lepsza i sensowniejsza, nie umniejszajmy roli miłości w tym "dramacie", ale bez drastycznych zwrotów. A Ana cięty język i charakter już miała:)

Marta: Czy ja wiem... W sumie to nigdy tego nie widzieliśmy, więc ciężko to stwierdzić i poprzeć faktami. Zawsze to przecież jej współlokatorka była tą lepszą, tą która miała powodzenie, tą która miała cięty język i pewną siebie naturę. Ana zawsze wypadała przy niej blado, a przynajmniej w pierwszej części.

Monika: Przecież przez całą serie to się ciągnie. Ana miała charakterek dlatego wkurzała Christiana.

Marta: Ok, jasne, tylko porównuję ją sobie jaka była przed jego poznaniem, a jaka stała się będąc z nim.

Monika: Po prostu bardziej wyzwolona seksualnie.

Marta: Jeżeli to ma faktyczny wpływ na to jakim człowiekiem się stajemy to myślę, że mogę się zgodzić.

Monika: Moje podsumowanie: drugi tom jest o wiele lepszy niż jego poprzednik, autorka stara się kontrolować język, nie powtarzają się stale te same teksty, poprawiła fabułę starając się dodać niespodziewane zwroty akcji. Pogłębiła bohaterów, szczególnie Christiana, wyjaśniła nieco jego przeszłość. Rozbudowała związek głównych bohaterów, wzbogacając go o miłość, której, przynajmniej ze strony Christiana brakowało w pierwszej części, jednak nie równoważy to kiepskiego poziomu książki i cukierkowatego zakończenia, (banalne!), ale można było się tego spodziewać. Czego mi brakowało? pociągnięcia wątku Christiana uległego.

Marta: Nie wiem co więcej mogłabym dopisać, bo właściwie poruszyłaś wszystkie aspekty, o których i ja chciałam na koniec powiedzieć. Hmm mogę tylko pogratulować autorce, że tak małym kosztem stała się tak popularną postacią, a jej książka bestsellerem. Nie wiem tylko czy to dobrze, bo w ten sposób przekonujemy się o upodobaniach i gustach społeczeństwa.  Lektura raczej dla osób, które szukają sposobu na poprawienie swoich stosunków łóżkowych z partnerem/partnerką albo po prostu dla tych, którzy zwyczajnie potrzebują się czymś zająć, ewentualnie dla tych, którymi kieruje ciekawość.
Dobra rzecz w tym wszystkim? Podwyższone czytelnictwo! i tym miłym akcentem zakończmy nasze rozważania

2 komentarze:

  1. Same narzekania, a pod koniec 'lepsza od pierwszej czesci', to mnie zaskoczylo, chociaz nie powinno, bo zgadzam sie, ze to rownowaznik Playboya dla kobiet. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo pierwsza do drugiej, ma się jak cola z Biedronki do Pepsi, niby to samo, a różnica ogromna:)

      Usuń