sobota, 16 marca 2013

"Londyńczycy" Ewa Winnicka

Wydawnictwo: Czarne
Liczba stron: 208
Warto przeczytać: Tak

"Londyńczycy" to książka, do przeczytania której zmusiły mnie studenckie zajęcia. Miałam na podstawie świadectw emigrantów napisać jak im się ta cała emigracja podobała. 
Szykowałam się na lekturę, którą czytać będę, żeby jak najszybciej zasnąć. Jednak zaintrygowała mnie notka na okładce, która twierdziła, że pozycję czyta się niczym thriller. I rzeczywiście. Mimo że książka jest zbiorem reportaży, była całkiem przyjemnym zabijaczem czasu podczas pobytu w szpitalu.
Nie mogę powiedzieć, że każdy tekst miał dla mnie takie same walory literackie. Reportaże były bardzo zróżnicowane, od czysto historycznych do całkiem prywatnych jak "Tato" opowiadający o Celinie, która po wielu latach odkrywa dlaczego ojciec, były żołnierz Andersa, niszczył psychicznie siebie i rodzinę. To niezaprzeczalnie najlepszy fragment książki. Teksty o postaciach historycznych to na przykład "Zastąpiona" o pierwszej żonie generała Andersa, która musiał jakoś żyć po tym jak po wojnie kochający mąż zmienił się w obcego człowieka z uwieszoną u jego ramienia młodszą kochanką. Makabryczne było to, że stara Irena, zamieniła się po prostu na nową Irenę. Nawet córkę z drugiego małżeństwa nazwał tak jak tą pierwszą! Ciekawym, aczkolwiek nieco cięższym w odbiorze reportażem jest "Historia miłości w dziesięciu aktach", miłosne historyjki Polaków z Brytyjkami i polskimi emigrantkami są jak alegorie zachowań Wielkiej Brytanii w stosunku do Polski, od miłości do rozwodu i obojętności. Zdarzyło się również kilka historii, które trochę mnie zanudziły jak "Ostatni minister skarby" naszpikowany zupełnie niepotrzebnymi historycznymi faktami. To samo w reportażu "Spokój nieboszczyka" o historii polskiej szkoły w Anglii.
Przeszkadzało mi to, że zdjęcia, których pełno w książce są niepodpisane, a wnioskując z tekstu, większość z osób widniejących na fotografiach była znana. Momentami ciężko było również zorientować się w chronologii zdarzeń, opisywanych nieco chaotycznie. Również zmienianie osoby narratora, co miało być ciekawym zabiegiem, nieco psuło mi lekturę.
"Londyńczycy" może nie są pozycją, którą powinno się mieć na swojej półce, ale warto ją przeczytać chociażby ze względu na historie, o których w szkole nie usłyszycie. 
Kłania się dzisiaj tylko Monika:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz