niedziela, 25 listopada 2012

"Pięćdziesiąt twarzy Greya" E.L. James

Wydawnictwo: Sonia Draga
Liczba stron: 608
Skąd: E-book
Warto przeczytać: Tak

Monika: Skoro szukamy tematu na posta to możemy opiszemy nasze wrażenia "50 twarzach Greya"?

Marta: o może być :)) No to ja w takim razie szczerze się wypowiem, że "50 twarzy Greya" dosyć odważna i perwersyjna książka, ale ujawnia tak naprawdę to czego brakuje społeczeństwu, świadczy o tym chociażby sama liczba sprzedanych egzemplarzy

Ja bym raczej powiedziała, że jej popularność opiera się na kontrowersji jaką jest otoczona.

Tak, część na pewno sięga po nią z ciekawości, ale uważam, że ujawnia pragnienia kobiet, może po części, bo nikt nie chciałby zostać bity po tyłku, ale każda z nas czeka na kogoś kto się nami zaopiekuje no i pozwoli na takie urozmaicenie w łóżku xD. Osobiście nie polecam osobom samotnym. Wyzwala silne emocje, czasami więc lepiej sobie odpuścić taką lekturę, wiedząc, że będzie ciężko zaspokoić potrzebę, która przyznajmy się szczerze powstaje podczas czytania. Fabuła faktycznie nie porywa. Generalnie mogę zaliczyć na poczet książek, które kiedyś jeszcze przeczytam. To moje osobiste odczucie.

O z tym się zgodzę, czytając o tych koszmarnych sercowych rozterkach bohaterki "ja go kocham, a on chce mnie bić!", chce się człowiek przytulić do bliskiej osoby. Są to chyba jedyne emocje jakie wywołała we mnie ta książka. Mało pasjonująca fabuła, a co za tym idzie mało wymagająca, nie porywa.
A ja szczerze wątpię w to czy jeszcze kiedyś po nią sięgną, jest tyle innych erotycznych książek, napisanych z prawdziwą pasją i bogatych fabularnie, że nie będę czasu na nią tracić. Czytając, rzeczywiście można zauważyć, że mocno opiera się za "Zmierzchu". Po co tworzyć klony? Dla pieniędzy chyba tylko.

Dla mało wymagającego czytelnika, tu się zgodzę. Przeczytały to nawet osoby, które nigdy w życiu nie sięgnęły z własnej woli po książkę, więc wniosek nasuwa się sam...

Oglądałam ostatnio w jakimś programie śniadaniowym wywiad z autorką, która mówiła o listach jakie go niej docierają, że jej książka jest pierwszą po jaką niektórzy z nich sięgnęli.
Cieszę się, że w ogóle ludzie czytają...

Pierwsza książka po jaką niektórzy sięgnęli... Może to i się wydaje głupie, ale przecież jakoś każdy z nas zaczyna swoją przygodę z książką, widocznie niektóry potrzebują właśnie takiego napędu, motywacji. Cieszmy się, bo to może dać początek czyjejś książkowej pasji. Lepiej późno niż wcale jak to ktoś mądry kiedyś powiedział.


Co do Anastasii, nie mogę sobie wyobrazić jak przystojny, sexowny i pociągający musiałby być facet, dla którego kobieta z grzecznej dziewczynki staje się uległą, seksualną niewolnicą i jej się to podoba. Czysty marysuizm! I to zarówno w przypadku, jej jak i jego.
A i mądrze powiedziane, cieszmy się, że cokolwiek, może nie pozamykają nam bibliotek...

Hmm, powiem szczerze, że mnie też trochę w tej książce to boli. Jakoś nie wydaje mi się, że grzeczna dziewczyna z zasadami nagle staje się seksualną niewolnicą z ciętym językiem, którego nigdy wcześniej nie używała.

Oprócz tego, że jest lekką lekturą na odmóżdżenie nie widzę w tej książce pozytywnych stron. Pomysł na kontrowersję, i tematykę BDSM niezły, ale kiepsko z tego wybrnięto, już widzę jak w Ameryce skoczyła sprzedaż lateksowych wdzianek! Co do opisu sexu, ech... chyba tylko jeden wywołał u mnie jako takie dreszcze, spodziewałam się ostrej akcji, trochę się zawiodłam.I do tego jeszcze te określenia bez polotu, na każdej stronie niestety to samo, dokładnie jak w "Zmierzchu". Aktualnie czytam drugą część raczej z chęci podyskutowania na jej temat niż z przyjemności.
Martuś coś na koniec?

Dokładnie wszystko jak piszesz, szczerze popieram, na odmóżdżenie, dobre słowo - tyle, że ja uważam, że w naszym świecie czasami przydaje się taki porządny reset i odmóżdżenie na przykład za pomocą takiej książki. Nie zawsze trzeba być mądrym, ułożonym i czytać tylko to co uchodzi za powszechnie poważane. A sceny seksu, hmmm tu się z Tobą totalnie nie zgodzę, ale to już każdy ma swój organizm i swoje odczucia.
A ja czytam z przyjemnością aktualnie część nr 2 i się do tego otwarcie przyznaję. Lubię czasami oderwać się od świata i poczuć adrenalinę to tak na miłe zakończenie.

To ja Ci podrzucę dobrą książkę z o wiele lepszymi opisami seksu :)

Mrrr... Czekam.

piątek, 23 listopada 2012

Przywitać by się wypadało

 Marta: No to zaczynamy 

 Monika: Witajcie książkowe mole!
Chciałybyśmy się przywitać i pięknie ukłonić.

 To brzmi trochę ciężko - mole nie uważasz? Lepiej witajcie książkowi pasjonaci, pożeracze albo podróżnicy po krainie wyobraźni :)))

 Albo wszystko naraz
Witajcie książkowi pasjonaci, pożeracze i podróżnicy po krainie wyobraźni!

 Piękny dzień, książka spogląda na mnie jednym okiem spod biurka i prosi "przeczytaj mnie"

 Ale czas teraz na rozpoczęcie blogowania, a więc może kilka słów o nas?

 Mam na imię Marta, czytam od 15 lat. Jestem tutaj, bo kocham to robić i chciałabym, żebyście Wy robili to z taką samą chęcią jak ja!
Pierwsza książka, którą przeczytałam były jakieś opowiadania dla dzieci, teraz kompletnie nie potrafię podać tytułu ani autora, ale któregoś dnia do tego dotrę!

 Ja jestem Monika. Moja przygoda rozpoczęła się ciekawie, pamiętam, że nauka czytania była dla mnie w zerówce męką, a teraz potrafię cały dzień nie robić nic innego tylko zagłębiać się w lekturze. Niestety nie mam na to tak dużo czas jak kiedyś, studia i praca skutecznie mi go zapełniają. Jednak pasje trzeba rozwijać, więc to nic, że zaniedbam naukę do kolokwium jeśli na podorędziu mam książkę, która wypełnia mój świat.

 Ja pamiętam, że w będąc w zerówce zaczęłam czytać z mamą, codziennie wieczorem przed snem jakiś rozdział z książki, zawsze chciałam więcej, autentycznie! Potem dzięki temu w pierwszej klasie podstawówki byłam pierwsza, która płynnie czytała i byłam z tego mega dumna :))) A teraz zawsze mam jakąś książkę przy sobie. 

 Ha! Moją pierwszą samodzielną książką był "Kubuś Puchatek" .Ale tak naprawdę zaczarowała mnie biblioteka, lubiłam chodzić po jej zakamarkach i myszkować w poszukiwaniu co ciekawszych pozycji. Teraz nie wyobrażam sobie, nie mieć w torbie książki. Najzabawniej jest gdy jadąc pociągiem jedną kończę a drugą zaczynam, ludzie dziwnie patrzą, a ja tylko uśmiecham się pod nosem.